piątek, 29 stycznia 2016

Niemcy - Berlin - Ishin Udon Kobo

Gdzie w Berlinie znaleźć dobrą, japońską kuchnię czyli smaczne sushi rodem z tokijskich przedmieść? Na pewno w miejscu, w którym jest mało turystów, a pracownicy rozmawiają z japońskimi klientami w ich rodzimym języku - konnichi-wa w Ishin Udon Kobo! W berlińskiej restauracji sushi przywitała nas Japonka, która przyniosła nam menu wraz z zieloną herbatą w filigranowych kubeczkach. Herbata okazała się małym prezentem, niedoliczonym do rachunku. Ishin Udon Kobo to restauracja, w której zamówić możemy sushi w różnych kombinacjach lub gotowe zestawy. Ponadto w menu znajdziemy także różnego rodzaju udony, dony, cey-ro, gunkany, sashimi, zupy czy desery. Zaznaczyć należy, że sushi nie jest serwowane w niedziele i poniedziałki - w te dni dostępne są tylko dania z makaronami.

Nasze pierwsze spotkanie z Ishin Udon Kobo stało pod znakiem sushi. Zamówiłem Take Menue (7 nigiri, 6 maków, 2 futumaki) – 13 Euro (w czasie Happy Hour po godzinie 14:30 – 9,50 Euro) oraz pudding o smaku mango – 2,70 Euro. Zestaw był zrobiony dobrze (sushi było zwarte), pachniał świeżą rybą. Podobnie było w przypadku menu mojej drugiej połówki o nazwie Ume Menue (4 nigiri, 6 maków, 2 futu-maki) – 8 Euro (w czasie Happy Hour po godzinie 14:30 – 6 Euro). Morskie specjały użyte do zrobienia nigiri, m.in. takie jak ośmiornica, maguro (tuńczyk błękitnopłetwy), łosoś, amaebi (słodka krewetka), makrela rozpływały się w ustach, miały swój indywidualny charakter. Pudding wieńczył ten wspaniały posiłek. Delikatny, podkreślony musem z mango malutki deser był nieprzesłodzonym zakończeniem obiadu. Wzorowa obsługa, pyszne sushi i magia miejsca skłoniły nas do tego, aby odwiedzić je w poniedziałek, kiedy serwowane są tylko makarony. Wtedy też zamówiłem Niku Udon (gorący makaronowy Udon w bulionie z gotowanymi plastrami wołowiny) – 9,60 Euro, a moja narzeczona wegetariański Yasai Curry Udon z japońskim curry – 8,60 Euro. Mój udon był genialny, rosołowa, podkręcona cytryną nuta z mięciutkimi plastrami wołowiny grały na moim języku nieziemski koncert. Zapominając, że jestem Polakiem i wczuwając się w magię miejsca siorbałem miękki japoński makaron (zrobiony z mąki pszennej, soli i wody) wtapiając się dźwiękami w obżerających się Japończyków, na których maniery moja druga połówka patrzyła z zażenowaniem. Musiałem jej przypominać, iż siorbanie jest w dobrym tonie, jeśli chodzi o japońskie zwyczaje.

Ona: Trochę obawiałam się wegetariańskiej zupy. Jestem mięsożerna, trudno mi wyobrazić sobie obiad bez mięsnych dodatków. „Mała” porcja udona była dla mnie tak duża, że nie mogłam jej zjeść do końca. Przyznaję – średnio lubię curry, ale ta zupa była naprawdę dobra. Orientalny bulion genialnie współgrał ze świeżymi, chrupiącymi warzywami. Dodatek obłędnie zielonego groszku cukrowego kontrastował smakiem z korzenną bazą. Muszę zwrócić szczególną uwagę na przepyszny, ręcznie robiony makaron. Był wspaniały. Dość łatwo chwytało się go pałeczkami, ponieważ miał bardzo dobrą grubość i konsystencję. Rozkoszując się tym daniem, zapomniałam o braku mięsa. Warzywa i świeże grzyby wspaniale uzupełniały całość potrawy.
Popijając orzeźwiające piwo Asahi (330 ml, 2,80 Euro), które obok słodu jęczmiennego i chmielu zawiera także kukurydzę i ryż, nasze spotkanie z Ishin Udon Kobo zakończyliśmy słodkimi ziemniakami glazurowanymi miodem z sezamem (4,60 Euro). Odpowiednio słodkie i balansujące między przekąską a deserem kawałeczki japońskiego Daigaku Imo utwierdziły nas w przekonaniu, że lokal ten warto odwiedzać częściej i zasługuje on na naszą pozytywną rekomendację :)



0 komentarze:

Prześlij komentarz