czwartek, 6 listopada 2014

Ukraina - Lwów - Restauracja Flaming (1)

W pierwszym poście pragniemy podzielić się z Wami refleksjami na temat lwowskiego jedzenia. Nasza podróż na Ukrainę odbyła się w 2013 roku, kiedy nic nie wskazywało na to, iż krajem wstrząśnie wojna. Wyczuwalny był tam jednak specyficzny nastrój miejscowej ludności, którego źródła można było doszukiwać się w rządach Wiktora Janukowycza. Planowaliśmy wtedy odwiedzenie w najbliższym czasie Odessy, ale wzrost zachowań antypolskich w tamtych rejonach spowodował, że zrezygnowaliśmy z nich. Mamy jednak nadzieję, że wycieczka w tamte rejony jest jeszcze przed nami i będziemy mogli opowiedzieć o tamtejszej kuchni.

Wracając jednak do tematu Lwowa – pewnego późnego popołudnia Ona zaciągnęła mnie do jednej z lwowskich restauracji. Błądziliśmy razem po przepięknych uliczkach jednego z najbardziej polskich miast i natrafiliśmy na restaurację Flamingo, do której zaprosił nas elegancki kelner – człowiek odzwierciedlający dawne czasy. Oprócz wspaniałego kelnera witającego gości, restaurację wyróżniała także kiczowata postać plastikowego kucharza, ściskającego kurczaka (wujek Google przychodzi z pomocą: http://wycieczki.arbiter.pl/zdjecie/8169). Flamingo to restauracja europejska położona przy ul. Krakivskiej 25. Jej przemiła obsługa nie rozmawiała po polsku (chyba tylko rozumiała), ale na samym wstępie ujęła nas swoją otwartością, gościnnością i charyzmą. Dużym plusem było menu w języku polskim – przetłumaczone dosłownie z ukraińskiego i śmiesznie brzmiące (kompletnie nam to nie przeszkadzało!). Wybór potraw ogromny, od tradycyjnych ukraińskich zup, pierogów po perliczki i kaczki. Przy każdym daniu podana była jego waga. Grzechem byłoby nie zamówić sobie ukraińskiej soljanki rybnej (солянка), więc nasz obiad rozpoczął się od jej konsumpcji. Солянка to gęsta zupa ugotowana na mięsnym, rybnym lub grzybowym wywarze. Jest to regionalny przysmak kuchni rosyjskiej bardzo popularny na Ukrainie. Wspólnie orzekliśmy, iż zupa była fantastyczna. Cudownie doprawiona, świeża. Ujęły nas pływające w niej kawałki cytryny i wspaniałe kleksy gęstej, wiejskiej śmietany. Totalna ambrozja, na dodatek pięknie podana. Martwiliśmy się, że w restauracji z tak dużą kartą, jedzenie będzie nieświeże lub niesmaczne. Nic z tych rzeczy. Zachęceni genialną soljanką zamówiliśmy drugie danie. Ja delektowałem się pierogami ukraińskimi (farsz z ziemniaków i grzybów), Ona zajadała się cielęciną z jabłkami i pieczonymi ziemniakami. Porcje były tak wielkie, że nie byliśmy w stanie zjeść ich do końca. W oczekiwaniu na rachunek, raczyliśmy się doskonałym, krymskim winem.

Zamierzamy wrócić do Lwowa. To miasto jest cudowne, można tam poczuć specyficzny klimat dawnych czasów. Chcielibyśmy znowu wejść do Flaminga, przywitani przez staromodnego kelnera i delektować się daniami, które są prawdziwą rozkoszą dla podniebienia. To miejsce było wspaniałe.

Solanka we lwowskim Flamingu


Pierogi ukraińskie we lwowskim Flamingu


Cielęcina z jabłkami i pieczonymi ziemniakami we lwowskim Flamingu


0 komentarze:

Prześlij komentarz