niedziela, 7 grudnia 2014

Polska - Zakopane - Kalina

Zakopane jakie jest każdy widzi. Jedni zachwycają się klimatem tego słynnego uzdrowiska, inni narzekają na wszechogarniającą to miejsce komercję. My należymy niestety do tej drugiej grupy turystów. Od czasu do czasu czujemy, że chcemy zobaczyć na nowo stolicę Tatr, a potem gorzko się rozczarowujemy jej tandetną rzeczywistością.

Zmęczeni zwiedzaniem i nachalnością sprzedawców, pragnących nam wcisnąć pseudo-owcze oscypki, chińskie pantofle i masę niepotrzebnych gadżetów rodem z Azji, postanowiliśmy zaszyć się w restauracji Kalina (ul. Krupówki 46), której nazwa skojarzyła nam się z wierszem Teofila Lenartowicza. Przaśne wnętrze lokalu niczym nie wyróżnia się spośród mnóstwa zakopiańskich karczm. Drewniane ławy, przyjemne, przytłumione oświetlenie i wesoło trzaskający kominek, tworzyły miłą, ciepłą atmosferę. Pani kelnerka błyskawicznie przyniosła nam karty, my zdążyliśmy zastanowić się nad doborem potraw i… okazało się, że w restauracji nie można płacić kartą. W związku z tą krępującą dla nas okolicznością, pozwoliliśmy sobie na zamówienie jedynie zup i herbaty. Kwaśnica na żeberkach z grzybami (14zł) nie zawojowała naszego podniebienia. Przyjemnie kwaśna, odpowiednio doprawiona. Tyle. Jej minusem był spory kawałek mięsa, który był trudny do pokrojenia. Zupa pomidorowa (6zł za 250ml) miała mocno słony smak. Z jednej strony sycąca o delikatnej, lekko kremowej konsystencji, z drugiej – wyczuwalne w niej były ulepszacze smaku, które skutecznie zabijały aromat pomidorów. Smak całkiem dobrej herbaty (Dilmah) psuł miód, który zapachem, smakiem i kolorem przypominał produkt miodopodobny. Cena filiżanki herbaty z miodem podanym w osobnym kieliszku (po wódce Sobieski) wynosiła 8zł. Restaurację polecamy osobom głodnym. Zupy były nijakie w swojej prostocie ale sycące. Ktoś poszukujący lepszych doznań smakowych, powinien udać się w inne miejsce. Zakopane nie ugościło nas tym razem jakością tamtejszego jedzenia. Być może nie wiedzieliśmy gdzie go szukać, choć z drugiej strony przykre jest to, że miasto z pozoru pełne restauracji, jest pustynią smaku. Ciąg dalszy naszych zakopiańskich kulinarnych zmagań nastąpi.




0 komentarze:

Prześlij komentarz